Co u moich dzieci?
Otóż przechodzą ostatnio samych siebie. Posprzątałam,
odkurzyłam po czym jeden z synów
zapragnął napić się soku z kartonika. Napił się i kartonik odstawił na
podłodze. Po chwili zaczął się szarpać z bratem, poleciał do tyłu i centralnie
siadł z całym impetem na przewrócone pudełko z sokiem. W odpowiedzi na to
pudełko wystrzeliło i z odrzutem wylało całą swoja zawartość. Z robienia bałaganu to nie było najgorsze. Wczoraj
syn zdjął pieluchę i usiadł na umytej podłodze. Żeby nie było tak prosto w
pieluszce była dwójeczka. I dawaj matka od nowa szoruj podłogę. Ten sam syn
jest takim inżynierem, że telefon, to jego podstawowa zabawka. Wiem, zaraz
dostanę ochrzan, bo nie powinno się dziecku dawać telefonu i gier, ale on po prostu
uwielbia dopasowywać i układać, a tam są dostępne bardzo fajne gry. Żeby nie
było, ten sam syn pewnego ranka wstał cichaczem z łóżka, my patrzymy, a on
wchodzi do pokoju cały dumny, wystroił się J.
Wyjął z szuflady wszystkie moje majtki i założył na szyję, niczym szalik, jedne
na drugie. Taki elegant.
A teraz trochę wyleję żale. Mam czasami dosyć
i ręce mi opadają. Sprzątam, a tu nieustanny bałagan. Wycieram, a tu znowu
nalane. Zamiatam, a tu znowu coś rozsypane. Ręce nie po same łokcie, a po szyję
można sobie urobić J.
A tak w ogóle to kocham swoje dzieci i bez
nich nie wyobrażam sobie życia.
Komentarze
Prześlij komentarz