Cesarka
Może to nie po kolei ale parę słów o
moich przeżyciach z cesarskiego cięcia. Samo przygotowanie przez położną było naprawdę
ok. i nic nie bolało J. Zastrzyk, kroplówka itp. a i
założenie cewnika, co mnie bardzo zaskoczyło, ale też nie było źle. Później
przewieźli mnie na salę do cesarskiego cięcia. Moje myśli krążyły wokół tego –
jak ja się zmieszczę na tym wąskim stole. Później myślałam, że mam zaburzenia
równowagi bo czułam, iż leże na boku ale faktycznie leżałam bo stół mógł się
podnosić i przechylać na różne strony. To dlatego mnie przypięli za nogi pasami
J. Znieczulenie zewnątrzoponowe – nawet nie poczułam i
byłam zdziwiona, że to już. Samo cięcie było szybkie. Położna powiedziała, że
poczuję tak jakby mi coś wyrywali tylko, że bez ból. Coś tam czułam ale nie
byłam pewna i się obawiałam czy zorientuję się kiedy to było, ten pierwszy
krzyk. Nie będę wiedziała czy już powinien być, czy jeszcze nie. Ale krzyki
były szybko. Później było gorzej. Kiedyś słyszałam, że macica musi się zacząć
zaraz obkurczać. W ciągu minuty, chyba od wyciągnięcia łożysk, dostałam jakiś
zastrzyk a później mój doktor, który przeprowadzał całą cesarkę, niemiłosiernie
uciskał mi brzuch – jak się później dowiedziałam to właśnie tą macicę. To trochę
bolało a że ona była w okolic żołądka to średnio było przyjemnie. Po zaszyciu
poczułam taką ulgę, że szok J. Później sala pocesarkowa. Kazali się
wyspać na zapas J. Fakt, trzeba było J. Mój
wniosek z cesarskiego cięcia – chyba wolałabym normalny poród, mimo że uważam,
iż każda kobieta ma prawo do tego co sobie życzy ale… Teraz, niestety, czuję to
cięcie, chodzi się jak staruszka, małymi kroczkami no i są problemy z wstaniem.
Po prostu jest ból a tu trzeba zająć się dziećmi. Robić wszystko. Dziewczyny po
naturalnych porodach śmigają jak strzały a ja ślimaczym tempem sunę. Wszystko
ma swoje plusy i minusy i do indywidualnej decyzji każdego należy co wybierze. Ja
nie miałam wyboru a jak bym go miała to sama nie wiem co bym zdecydowała.
Komentarze
Prześlij komentarz