Łza w oku
Internet to straszne uzależnienie.
Niby nic wielkiego się nie robi a pół dnia „ino mig”. Popatrzyłam trochę na
Aliexpress, na Allegro i już wieczór. Ile czasu byśmy zyskali i ile można by
zrobić gdyby nie komputer. To pożeracz czasu. Kiedyś był nim tylko telewizor
ale myślę, że jest zdecydowanie mniej absorbujący od kompa. Z moich obserwacji
stron, licytacji itp. wynikło tyle, że odnalazłam, po wielu miesiącach
poszukiwań, książkę z dzieciństwa J. „Krysia i zwierzę”. To wspomnienie
bardzo odległych czasów, takie miłe i ciepłe. Nie pamiętam z jakiej okazji ją
dostałam ale była trudnodostępna bo to książka rozkładanka a kiedyś niczego,
nigdzie nie było. Niestety, dawno temu, wraz z całym workiem książek, przepadła
w piwnicy, wyniesiona pewnie na makulaturę przez nieznanych sprawców. Odzyskałam
kilka takich sentymentalnych książek z dzieciństwa. Chociażby „Bajki samograjki”,
„Wiersze dla dzieci” – Juliana Tuwima oraz „Brzechwa dzieciom”. Łza się w oku
kręci. Jak chciałabym móc wrócić do tych utraconych książek. Mam przed oczami
niektóre okładki ale niestety, tytułów nie pamiętam. Te odzyskane, co prawda
nie moje ksiązki, ale będące synonimem dzieciństwa, są takim „miodem na serce”.
Zwykłe przedmioty a sprawiają, że czuję się szczęśliwsza. Często tak bywa, że
wspomnienia łączą się z przedmiotami, miejscami, dźwiękami czy zapachami. Wystarczy
tylko odrobina tego bodźca żeby poczuć się jak kiedyś, gdy byliśmy szczęśliwi,
radośni, bądź wydarzyło się coś, o czym wolelibyśmy zapomnieć.
Komentarze
Prześlij komentarz