Odwiedziny u małego dziecka
Nie jestem zwolenniczką pielgrzymek
rodziny i znajomych do domu nowonarodzonego dziecka. Uważam, że może to więcej
przynieść szkody niż pożytku. Nowonarodzone dziecko nie jest uodpornione na
wszelkie zarazki, które na nas nie robią żadnego wrażenia a takie małe dziecko
może poważnie się rozchorować. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego niż
pobyt szpitalny. Niestety, dziecko do ukończenia pierwszego roku nie może być
leczone antybiotykami w domu. Owszem, nie można unikać całkowicie kontaktu ze
światem ale wszystko z umiarem i bez szaleństwa. Przyznaję, że nasze dzieci
miały chyba dwa tygodnie, gdy pojechaliśmy z nimi pierwszy raz do galerii handlowej
na chwilę. Ale, było to lato, żadne grypy nie szalały i nie wybraliśmy pory
najazdu klientów. Ponadto, żadne osoby nie nachylały się nad dziećmi i nie daj
Boże nie wycałowywały. To ostatnie, to porażka. Jak dziś pamiętam, czasem
powalające oddechem osoby, które mnie, jako małe dziecko, obcałowywały. Pomijam
fakt, że jestem – jak to mówi mój mąż – higieniczna J i
nie lubię obcałowywać się na prawo i lewo, ale nie jest to zbyt właściwe,
szczególnie w stosunku do nowonarodzonego dziecka. Ludzie chorują, są
przeziębieni, miewają opryszczki i nie zastanawiają się nad tym co robią. Sama
ostatnio doświadczyłam powitania z osobą, która ma opryszczkę i zauważyłam to
dopiero po czasie. Na szczęście mój układ odpornościowy jest silny i nic mi nie
wyskoczyło. Owszem, dzieci trzeba oswajać ze światem zewnętrznym. Sukcesywnie przyjeżdżali
odwiedzający, rodzina i znajomi. My również chodziliśmy nie tylko na spacery „koło
komina” ale do sklepów, galerii, na spotkania ze znajomymi czy rodziną. Wybieraliśmy
jednak okresy, gdy nie panowały grypy itp., gdy dzieci były w dobrej kondycji
zdrowotnej. Odpukać, na razie nie chorowali. Podejrzewam, że największym
sprawdzianem będzie pójście do żłobka lub przedszkola ale na razie nie możemy
narzekać.
Komentarze
Prześlij komentarz