Śni się :) i fajny pojemnik na zabawki
Wczoraj był dzień zakupowo – wizytowy.
Miało być sprzątanie ale nie dało rady. Chcieliśmy kupić pojemnik na zabawki,
jednak są one dosyć drogie więc wpadliśmy na pomysł, aby kupić taki giętki,
gumowy kosz na pranie. Są dużo tańsze, bo już za kilkanaście złotych można
kupić całkiem sporych rozmiarów kosz. Nie ma przykrycia ale jest wygodny w
noszeniu – ma uszy J. Ja, jak to ostatnio bywa, znowu nie
mogę sypiać. Chłopaki wczoraj poszli stosunkowo wcześnie spać więc o godzinie 5
rano pobudka, jeść się chciało. Wypiło się mleko i poszło spać. Mąż też się
kimnął a ja znowu nic. Rzucałam się na łóżku bez rezultatu w końcu już przy
świetle dziennym zasnęłam na chwilę. Ale żebym się wyspała to nie powiem. Takie
pierdoły mi się śniły, że się tylko umęczyłam. Śniło mi się, że jestem w
przychodni, która była takim SOREM. Badało mnie kliku różnych lekarzy, takich
dziwnych, śmiesznych. Cały czas siedziałam na takim metalowym krześle i
czekałam na niewiadomo co J. Przyszedł mój mąż, oczywiście we
śnie i w jakiś sposób dogadał się z lekarzami, że spuszczał się na linie w
kominie i mnie skądś z tego komina wyciągał. Lekarze więc wpadli na pomysł, że
wejdą w kanały wentylacyjne i tak przejdą przez budynek. Tak też uczynili i się
obudziłam. Sprostuję – nigdy w żadnym kominie nie przebywałam więc mąż nie miał
potrzeby mnie z niego wyciągać. Żadne z nas nie jest Świętym Mikołajem J. Mnie
bardzo często śnią się głupoty i zwykle dokładnie je pamiętam J. Nie
ma się więc co dziwić, że jestem taka niewyspana.
Komentarze
Prześlij komentarz