Weekend tylko dla mnie
Mąż
zabrał dzieciaki i pojechał na weekend do rodziny. Zapowiedział mi, że nie daje
głowy, iż jak w niedzielę rano wstanę, nie zastam go śpiącego w pokoju na dole.
Jak chłopaki dadzą czadu, nie będą przecież w końcu spać we własnych
łóżeczkach, tylko w turystycznych. W związku z tym, iż mam wolne poszłam na
miasto. Pierwsze kroki skierowałam do sklepu ze starociami ale bez szału. Może i
dobrze, bo jeszcze bym pieniądze wydała.
Kupiłam za to kilka niedrogich zabawek, grzechotek itp., sobie natomiast kurtkę
i płaszcz za grosze. Mimo tej wolności w mieście spędziłam jakieś dwie godziny
i miałam dosyć. Tarabanienie się z tobołami nie jest tym czego oczekiwałam. Będąc
w pobliżu przystanku autobusowego zadecydowałam, że to koniec. Ponadto, moja
rwa kulszowa mogłaby się zbuntować na dłuższe pielgrzymowanie. Teraz muszę
pomyśleć co zrobić z tak rozpoczętym dniem. Wczoraj myślałam, że posprzątam ale
teraz coś mi się widzi, że nie widzę jak jeżdżę na odkurzaczu i mopie. Odpocznę
i może zdarzy się cud i wstąpią we mnie nadludzkie siły, bo takich trzeba na te
porządki i że rzucę się w wir pracy. A wracają do pobytu w mieście, zgłodniałam
i bezkarnie zjadłam pączka i bułkę. Podzieliłam się z trzema gołębiami i
musiałam uciekać. To ptactwo porozumiewa się chyba telepatycznie. Nadleciały takie
tłumy, szok. Nawet jak odchodziłam pojawiały się coraz to nowsze egzemplarze. Sama
podróż autobusem nawet przyjemna. Przysiadła się pani, która ze mną porozmawiała
o pogodzie. Szkoda, że ludzie tak mało z sobą rozmawiają.
Komentarze
Prześlij komentarz