Ach, popracowałoby się :)
Noc spokojna. Konsekwencji poszczepiennych
już nie było. Tak wczoraj padłam, że chłopaki nie dostali jeść przed snem więc
o godz. 2 nastąpił alarm głodowy. Nie wiem jak daję radę. Kiedyś musiałam mieć
osiem godzin snu a teraz nawet po dwóch potrafię funkcjonować. Fakt, nie chodzę
do pracy, wtedy mogłoby być gorzej. Moje umiejętności logicznego myślenia a
nawet samego myślenia stałyby pod znakiem zapytania ale przyznaję, tęsknię za
pracą twórczą mojego umysłu. Teraz to trochę tak jakbym była we śnie zimowym,
taki letarg intelektualny, z którego za jakiś czas się obudzę. Nie potrafiłabym
zamknąć się w domu i odciąć od świata, ja muszę pracować, poszerzać horyzonty
bo inaczej mam wrażenie, że nie tylko stanęłabym w miejscu ale wręcz cofnęłabym
się. Rozumiem jednak kobiety, które w ten sposób się spełniają i wolą pozostać
w domu. Mają swój azyl, własny, uporządkowany świat. Mogą łatwiej zapanować nad
rzeczywistością. Mnie jednak ten dreszczyk emocji przed nieznanym, czymś
zaskakującym się podoba. Pamiętam, że gdy zaczynałam pracować wszelkie nowości,
zmiany, trudności stresowały mnie. Teraz praca to były same zmiany, niewiadome,
wymagały uruchomienia wszystkich komórek mózgu. Zaczynając realizować zadanie
nie wiedziałam jaki będzie efekt finalny, ba, nie wiedziałam jak do niego dojść
bo nikt nie dawał instrukcji realizacji procesu. Ach, móc znowu pomyśleć J.
Komentarze
Prześlij komentarz