Wjazd do Łodzi i przyspieszenie w McDonald;s
Wczoraj byliśmy na wyprawie, bo
wycieczką trudno to nazwać. Najpierw wizyta kontrolna u profesora kardiologa. Polecam,
nawet jak wszystko wygląda dobrze, skontrolować dzieci kardiologicznie,
szczególnie jeśli są wcześniakami. U nas wszystko dobrze ale lepiej dmuchać na
zimne. Jeśli ktoś jest z Łodzi albo okolic – bo profesor jeździ też do miast woj. łódzkiego – polecam profesora
Sysa. To starszy pan ale bardzo dobry specjalista. Ma doświadczenie w tej
materii. Tak więc wizyta specjalistyczna a później już wojaże J. Na wstępie
trzeba było nakarmić dzieciaki więc najbardziej dogodnym miejscem wydał się na
McDonald’s. Owszem, przewinąć było gdzie ale karmić to już nie. Pozostała nam
ogólna sala. Podczas przebierania mój mąż zaczął przyspieszać ale przygotowując
mleko doznał jakiegoś przyspieszenia albo chciał się ścigać z samym sobą, albo brał udział w jakichś zawodach na czas. Stałam i patrzyłam jak zaczyna być coraz bardziej pobudzony. Miałam wrażenie, że za
chwilę zacznie żonglować butelkami z mlekiem niczym barmana rzucający shejkerami.
Na moje pytanie – dlaczego jest taki pobudzony – przyhamował. Bałam się, że
zaraz zacznie dziećmi mieszać w takim był rozpędzie. Nasz niejadek nadal nie je
więc po przejrzeniu netu postanowiłam spróbować z mlekiem rossmannowym – BabyDream
no i dziecko jakby nektaru dostało. Wypiło całą butlę. Jakaż nadzieja wlała się
w nasze serca, że wreszcie będzie znowu jadł. Niestety, podczas kolejnego
karmienia nadzieja umarła. Po trasie wstąpiliśmy m.in. do
Outlet Ptak. Tam, prócz obniżek, często są dodatkowe promocje. Dokonaliśmy kilku
zakupów J i w dalszą drogę. Po trasie do domu zaczęłam widzieć
oczami wyobraźni dom, gdyż ujrzeliśmy obraz nędzy i rozpaczy przydrożnych drzew
i domów. Pozrywane dachy i połamane drzewa. Na całe szczęście u nas wszystko
było ok. Dzień był bardzo męczący i intensywny. Żar z nieba, jazda na sygnale i
próby karmienia.
Komentarze
Prześlij komentarz