Celowanie smoczkiem
Kolejny dzień z karmieniem na siłę. Kręgosłup
boli mnie potwornie bo to trzeba trzymać szarpiące się dziecko, być
przechylonym w bok i wykonywać wygibasy żeby nie wypadło a zjadło. Trafienie smoczkiem
w usta, które są wszędzie i nigdzie jest niezłą sztuką. Może zacznę grać w
rzutki J. Smoczkiem pewnie trafiłabym w 10. Raz mój syn tak
ulał, że rzygnął mi w twarz – miałam biały placek na lewym policzku (to chyba
był makijaż w jego wykonaniu) i w dekolt (rzyg tak się przykleił do
biustonosza, że nie mogłam sprać). Dzisiaj, jak na razie, kąpałam się dwa razy,
nie jest więc źle, bo czasem tak mnie urzygiwali, że było to znacznie częściej.
U mnie remont w pełni, tzn. to co
jest robione, bo wszystkiego na raz się nie da, tzn. dałoby się ale musiałabym
obrabować bank. Poza tym jesteśmy już tak zmęczeni tym co się dzieje, że marzę
o końcu. Ten wieczny huk wiertarek, młotów itp. Łeb pęka ale przy zdrowych
zmysłach utrzymuje nas nadzieja na oczekiwany efekt finalny.
Komentarze
Prześlij komentarz