Moje własne przemyślenie na temat udziału dziecka w wypadku drogowym

W dniu dzisiejszym jechał po mnie mąż z dziećmi. Niedaleko od domu w wyniku gwałtowanego hamowania w nasze auto uderzył inny kierowca. Niby nikomu nic się nie stało ale uznałam, że mimo wszystko powinno przyjechać pogotowie i nasze dzieci winny być zbadane. Lekarz zbadał je i na szczęście nic im nie dolega. Tak się na szczęście skończyło. Jestem może zbyt przezorna ale wyznaję zasadę lepiej dmuchać na zimne.
Najczęstsze urazy podczas wypadków komunikacyjnych to:
·        uszkodzenia kręgosłupa,
·        uszkodzenia mózgu,
·        krwawienia,
·        złamania,
·        wszelkie obrażenia tkanek miękkich w obrębie twarzy,
·        obrażenia w obrębie klatki piersiowej,
·        obrażenia w obrębie brzucha.

Teoretycznie można zauważyć zły stan poszkodowanego i jak, że nie wykazuje żadnych objawów, ktoś powie, po co wzywać karetkę. Nie raz słyszeliśmy o takich wypadkach, gdy sam poszkodowany nie chciał pomocy medycznej, a po powrocie do domu czuł się źle, wymagał hospitalizacji, operacji, lub już było na cokolwiek za późno. Dziecko, szczególnie małe, nie potrafi wyartykułować swoich odczuć, bólu, czy złego samopoczucia, dlatego bardzo ryzykownym jest nie zasięgnięcie porady lekarskiej. Za wezwanie w takim przypadku pogotowia, nawet jak okaże się, że wszystko jest ok., nie ponosimy żadnych kosztów. Wezwana policja zapyta czy mamy potrzebę takiej pomocy, a w takim przypadku karetka będzie zawsze do nas wysłana.

Komentarze

Ślepaczki

Ja Pacze Sercem - adopcje kotów niewidzących

Popularne posty