Odwaga matki i jej poświęcenie
Dzisiaj oglądałam w Rozmowach w toku
fragment wypowiedzi matki, która wspominała ostatnie chwile, ostatnie tchnienie
jej umierającego syna. Nie wiem ile to dziecko miało lat. Był to chłopiec
bardzo chory, nieuleczalnie. Jednym z jego życzeń było to, aby matka nie
podłączała go do respiratora i ona uszanowała tą decyzję. Została za to
potępiona przez otoczenia. Nazwano ją wręcz morderczynią. Owszem, jest to
trudna decyzja i podejrzewam, że nie przyszło jej to łatwo i myślę, że w głębi
serca wyrzuca sobie, że mogła jednak zrobić inaczej, ale czasem trzeba postąpić
tak, jak tego sobie życzy osoba, której to dotyczy. Nie była to przecież
eutanazja a zgoda na spokojne i naturalne odejście z tego świata. Nie wiem jak
ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Jednak człowiek chce ratować bliskich
do ostatniej chwili, pozostawiając ich w stanie wegetatywnym ale wtedy wiemy,
że żyją, mimo iż umysł odszedł już dawno a organy przestały działać, nadal
wierzymy, że jednak zdarzy się cud. Chyba bałabym się, nie miałabym odwagi
zdecydować o nie ratowaniu, nie podtrzymywaniu na siłę życia mając ciągle
nadzieję, że to będzie właśnie ta sytuacja, która zdarza się tylko raz i moja
najbliższa osoba obudzi się i będzie wszystko dobrze. Kobieta, o której na
wstępie pisałam, była bardzo odważna i bardzo kochał swojego syna, bo na pewno
mimo ogromnego bólu, zgodziła się z jego wolą. Ludzie, którzy oskarżają ją
nazywając morderczynią nie byli w jej sytuacji, nie prosiło ich dziecko czy
ktokolwiek inny o pomoc w spokojnym odejściu ze świata. Jak można oskarżać
kogoś o coś takiego, gdy nigdy nie było się w takiej sytuacji. To był akt czystej
miłości rodzicielskiej.
Komentarze
Prześlij komentarz