Uczymy dzieci języków obcych i trochę chandry
W TV usłyszałam, że należy jak
najwcześniej uczyć dzieci języka obcego. Do 6 roku życia należy wprowadzić
jeden, później drugi. Najodpowiedniejszą formą jest zabawa. Jak najbardziej
wskazane są piosenki i bajki. Wybrałam wszechobecny angielski. Na youtube jest
cała masa takich filmików. Znalazłam też program edukacyjny Lippy and Messy.
A co u mnie? Nic. Wszystko po
staremu. Dzień podobny do dnia. Rano pobudka – mleko, później drugie śniadanie,
obiad, podwieczorek, kolacja. W międzyczasie zmiana pieluchy, coś do picia. Poszukiwanie
wyplutego smoczka, branie na ręce, zabawianie, uspokaja nie, układanie do snu i
tak codziennie. Tak monotonia. Dni mi się zlewają. Mam czasami wrażenie, że
życie przelatuje mi między palcami. Może, gdy przyjdzie wiosna, będzie ładniej
na dworze to coś więcej będę robiła. Fajne jest życie w domku, poza miastem ale
tutaj totalnie nic się nie dzieje. Cisza, spokój marzenie każdego ale matka
siedząca w domu z dziećmi chciałaby jakiejś rozrywki. Chodząc do pracy byłam zrąbana, umęczona ale
działo się, codziennie coś nowego, zaskakującego, może nie zawsze było to to
czego oczekiwałam ale nie było monotonii. Taki jakiś zrzędliwy dzień mam i sama
nie wiem dlaczego. Może pogoda. Doskwiera mi brak znajomych. Niestety,
zamieszkując w nowym mieście i od razu zamykając się w domu nie ma co się
spodziewać tabunu przyjaciół czy chociażby kolegów. Ale nie ma co się dołować. Jutro
będzie kolejny dzień a jak mówili w „Daleko od szosy” wszystko będzie nowe, na
nowo, nowe pomysły itd.
Komentarze
Prześlij komentarz